Spokojnie, bez nerwów! Wiemy, że na termin chemia spożywcza wielu ludzi reaguje agresją. Bo nas trują, bo oszukują, a tak nawiasem to wyrosną nam trzy głowy. Po części rozumiemy obawy, ale chcieliśmy obalić kilka mitów, a przy okazji poruszyć kwestię jak wygląda przewóz chemii spożywczej – w końcu ona nie rośnie na drzewach, przynajmniej nie dosłownie.

Nieodzowny element produkcji czy zło wcielone

Przede wszystkim, trzeba napomnieć, że definicja chemii spożywczej bywa trudna. Jest to bowiem zagadnienie bardzo szerokie, obejmujące różne zagadnienia przygotowania, magazynowania i modyfikacji artykułów. Zawierają się w tym wielorakie wzmacniacze smaku, konserwanty, spulchniacze, barwniki i tym podobne. Nóż się w kieszeni otwiera, prawda? kiedyś było lepiej, bardziej natürlich. Wiele w tym prawdy, jednak pamiętajmy, że czasy się zmieniają, wymagania co do pożywienia wciąż rosną. Pochłaniamy ogromne ilości przeróżnych składników, więc inżynieria chemiczna i technologia żywności wychodzą temu naprzeciw. Chemia jest obecna wszędzie w około i nie musi oznaczać nadchodzącego zgonu. Przede wszystkim bądźmy świadomi, czytajmy składy produktów, edukujmy się biologicznie. Niech żaden wzór nas nie zaskoczy.

Ale zaraz… mieliśmy omawiać przewóz chemii spożywczej… to do dzieła!

Przewóz chemii spożywczej – a komu to potrzebne?

Niejeden dodatek do naszego jedzenia występuje w formie płynnej jako półprodukt. Jak więc go przetransportować na duże odległości? nie jest to zadanie łatwe i spedycje w butelkach po mleku radzilibyśmy sobie darować. Potrzebujemy cysterny! I to nie byle jakiej, musi spełniać wszelkie normy jakościowe i BHP. Nie możemy sobie pozwolić, by do towaru dostało się jakieś ciało obce. Dlatego prym wiodą przedsiębiorstwa, które nie boją się audytów i jednostek certyfikujących. Oczywiście oprócz maszyn, ważni są ludzie. Bez dobrego kierowcy i sprawnego logistyka nic się nie powiedzie. Kierujmy się nie tylko tylko portfelem, ale także referencjami – przewóz chemii spożywczej musi być realizowany przez elitę.